» Horror czyli Kulthulhu » Almanachy » Cytadela

Cytadela


wersja do druku
Cytadela
Ból szybko wsiąka w kamień Cytadeli...

Wyobraźmy sobie zdjęcie lotnicze Warszawy. Duże, formatu A0, zawieszone na ścianie. Gdyby komuś z jakichkolwiek względów przyszłoby na myśl, aby nałożyć nań siatkę zaznaczającą miejsca, w których dochodziło do nienaturalnie dużej liczby omdleń otrzymałby kilkanaście miejsc. Kilka kamienic na starej Pradze, Kościół świętej Anny, szpital powązkowski, parę wydawałoby się przypadkowych podwórek na Woli, Pawiak, Cytadelę Warszawską i jeszcze garstkę innych miejsc.

Gdyby ów ciekawski Badacz zachował się również przynajmniej nierozsądnie, by nie rzec głupio, i zawierzył brukowym dziennikom i magazynom oraz krążącym po ulicy plotkom powtarzanym z ust do ust, zaznaczając na zdjęciu lokacje, o których artykuły tychże wspominają jako o nawiedzonych, świętych czy magicznych zauważyłby, że część oznaczeń się pokrywa.

Zapewne, w takiej sytuacji, człowiek stojący przy mapie, nie czułby jeszcze lęku, lecz lekki podniecający dreszcz. Niewykluczone, że zmobilizowałoby go to do zbadania historii miejsc, w których poprzednie naznaczenia występowały dwukrotnie. Po porwaniu się na to zadanie, Badacz na pewno nie powstrzymałby się od zaznaczenia na mapie tych punktów, których historia była wyjątkowo tajemnicza czy okrutna. W tym momencie część badaczy zostawiłaby sprawę, wiążąc wszystko logicznym wnioskiem – tragiczna i krwawa historia tych miejsc wpłynęła na ich opinię jako nawiedzonych i dziwacznych, zaś omdlenia mogą brać się z faktu napięcia nerwowego, jakie mogą odczuwać osoby szczególnie wrażliwe po wejściu do miejsca kaźni.

Jednak pewien mały, ledwie dostrzegalny, odsetek ludzi podjąłby jeszcze jedno, dosyć nietypowe badanie. Eksperyment, za który w kręgach ludzi światłych i uczonych grozi wyśmianie i anatema. Mianowicie cześć badaczy zbadałaby coś, co niektórzy nazywają aurą. I po tym dziwnym, spirytystycznym działaniu prawdopodobnie większość przystąpiłaby do gorączkowego pakowania swych rzeczy i gwałtownej przeprowadzki. Jedynie najbardziej odważni, ciekawscy lub szaleni powróciliby jeszcze raz do historii miejsca, które tak ich przeraziło. I spróbowało spojrzeć inaczej na dzieje tego przerażającego, czarnego, pulsującego obszaru na północnej części zachodniego brzegu Wisły…

Historia

Budowa Cytadeli została zainicjowana przez Cara Mikołaja I po upadku powstania listopadowego. Miała stać się pełnym grozy symbolem rosyjskiego panowania nad miastem, które wówczas było głównym ogniskiem polskiej działalności niepodległościowej. Przy jej budowie pracowały codziennie tysiące ludzi, zaś, aby zdobyć teren na jej budowę skonfiskowano i wyburzono dziesiątki domów i kamienic. Ukończenie i otwarcie Cytadeli było makabrycznym prezentem na szesnaste urodziny carewicza Aleksandra II. Cytadela już od pierwszych dni swego działania stała się więzieniem politycznym. W niesławnym pawilonie X zakończyły życie pokolenia polskich działaczy niepodległościowych i przypadkowych osób posądzanych o nieprzychylność carowi. Twierdza tak naprawdę, mimo swych grubych murów, nigdy nie miała być faktycznym punktem obrony miasta, na co wskazuje fakt dziwacznego rozmieszczania nielicznych dział oraz krótki zasięg. Zamiast armat Cytadela miała rozliczne „sale przesłuchań”, czyli po prostu gabinety tortur, kazamaty na prawie trzy tysiące dusz i najwybitniejszych interrogatorów w całym Przywiślańskim Kraju.

Cytadela górowała nad Warszawą w niemej grozie. Wieść o uwiezieniu kogoś w Cytadeli była równoznaczna pożegnaniem człowiek, jakiego znano dawniej. Część więźniów wychodziła odmieniona długotrwałymi „badaniami” w roztrzęsione, przerażone strzępki człowieka. Reszta nie wychodziła wcale. W tym okresie przez Cytadelę przewinęła się masa znanych postaci: m.in. Romuald Traugutt, Marcin Kasprzak czy Karol Levittoux. Egzekucje w twierdzy odbywały się publicznie, w Bramie Straceń (zwanej wtedy Wrotami Iwanowskimi) lub po cichu, gdzieś w podziemiach. Ciała grzebano potajemnie, nocą na zboczach Cytadeli.

Gdy podczas Pierwszej wojny światowej Niemcy weszli do Warszawy do zabitych przez carat niepodległościowców dołączyli masowo rozstrzeliwani przy ścianach Cytadeli polscy patrioci i zwykli kryminaliści. Niemcy nie zdążyli jednak rozgościć się w Cytadeli – w Odrodzonej Polsce znajdowała się tam główna siedziba wojska w Warszawie. Wtedy też doszło do niezwykłego zdarzenia – dwóch oficerów Wojska Polskiego, dobrych żołnierzy i patriotów, bohaterów wojny polsko-bolszewickiej – Walery Bagiński i Antoni Wieczorkiewicz, w 1923 próbowało wysadzić Cytadelę. Skutkiem była śmierć prawie trzydziestu osób i kolejne kilkadziesiąt ciężko rannych. Oczywiście – szybko znalazły się dowody na rzekome zaburzenia psychiczne i sympatie komunistyczne oskarżonych. Oficerów skazano na śmierć, jednak pod wpływem pewnych nacisków, karę zamieniono na dożywocie i wysłano do ZSRR gdzie miano ich wymienić na Polaków więzionych w tym kraju. Jednak konwojent wiozący jeńców na wymianę, niejaki Józef Muraszko, zastrzelił obu jeńców podczas transportu. Jak sam potem określił – z pobudek patriotycznych. Co ciekawe, Pan Muraszko, lata później wstąpił do Gestapo… Co spowodowało, iż dwaj szanowani i zaufani oficerowie porwali się na tak szalony czyn? Cóż takiego dojrzeli w Cytadeli?

W Cytadeli podczas II RP więziono też przez krótki okres przed egzekucją przestępców kryminalnych, m.in. Władysława Hibnera i jego wspólników. W okresie okupacji niemieckiej stacjonowały tu oddziały Wehrmachtu i SS, oraz kilkakrotnie przebywały tu kilkuosobowe grupy naukowców z instytutów Ahnenerbe i Thule. Nic więcej o tym okresie działalności Cytadeli nie wiadomo.

Po 1945 roku Twierdza wróciła do rąk Wojska Polskiego. W okresie PRL prawdopodobnie była tu cześć akt Służby Bezpieczeństwa. Cytadela byłą wtedy ściśle strzeżona i mówi się, że na powrót wykorzystywano ją jako więzienie, choć są to tylko niepotwierdzone plotki.

Obecnie w Cytadeli dalej stacjonuje wojsko, choć na skutek nacisków publicznych w jednej z jej części otworzono ogólnodostępne muzeum. Często wśród zwiedzających zdarzają się przypadki omdlenia i utraty przytomności oraz ataki epilepsji, co dało asumpt do obwołania tego miejsca nawiedzonym, przez niektóre gazety.

Ogólna ilość ofiar Cytadeli nie jest znana do dziś.

Istota

Zapewne zastanawiacie się teraz, czym jest Cytadela. Cóż, jeśli chcecie mogę odsłonić wam rąbka tajemnicy. Widzicie, ponad setka lat krwawej i okrutnej historii nie minęła bez wpływu na te mury. Setki scen niezwykłego bestialstwa śledczych oraz niezłomności lub podłości oskarżonych wyraźnie wpłynęły na powłokę Iluzji otaczającej to miejsce. Już na początku drugiej połowy XIX wieku rosyjscy żołnierze i inspektorowie zaczęli narzekać na dziwne odgłosy, które nagle rozbrzmiewały w korytarzach twierdzy. Z czasem, niektórzy więźniowie przysięgali, że widzieli dziwne stworzenia przechadzające się po Cytadeli. Jednak, jako że zazwyczaj mówili to podczas tortur i w Sali pełnej śledczych nikt nie dał wiary ich słowom. Ale… podobno ból też może w jakiś sposób otworzyć oczy na prawdziwą Rzeczywistość.

Jednak osłabienie Iluzji nie jest jedyną tajemnicą Cytadeli. Mianowicie, ciężar krzywd, bólu i cierpienia jaki zalega w tym miejscu uniemożliwił duszom zmarłych tu ludzi, w piekle bądź Elizjum, stworzenie czyśćca. Ich umysły są zamknięte w murach cytadeli, posiadają wgląd zarówno na Iluzję jak i na Rzeczywistość jednak w większości przypadków nie mogą wpłynąć bezpośrednio na żadną z nich. Przez długie lata zaczęły mieszać się ze sobą tworząc coś na kształt prymitywnej Jaźni Cytadeli. Jaźń nie jest jednolita, to tysiące złączonych ze sobą dusz, pragnień i umysłów, z których wychyla się kilka najbardziej charakterystycznych. To właśnie Jaźń jest przyczyną omdleń i ataków padaczki które czasami dotykają zwiedzających – gdy tylko do Cytadeli wejdzie dostatecznie wrażliwa i empatyczna osoba, wszystkie zamknięte w murach umysły rzucają się na nią. Nie chcą zazwyczaj zrobić jej krzywdy, chcą po prostu aby ktoś zrozumiał ich los. Owe zrozumienie próbują przynieść przesyłając do mózgu ofiary własne doznania i wspomnienia kaźni. Oczywiście, dodatkowo zniekształcone przez upływ czasu.

Jako że Cytadela jest niebezpiecznym miejscem, jest ona dokładnie pilnowana. Wojskowa część jest sterowana przez liktora Binah, generała Arkadiusza Koreckiego. Korecki jest rozwścieczony faktem, że w Cytadeli wybudowano muzeum, przez co nie jest w stanie kontrolować wszystkich osób wchodzących i wychodzących z twierdzy. Z otwarcia muzeum korzysta też kilku warszawskich mistyków, którzy czują, że w Cytadeli drzemie jakaś moc, choć nie są do końca pewni, jaka. Często odwiedzają muzeum, oddając się medytacji w poszczególnych salach i próbując zgłębić tajemnicę Cytadeli. Jest ich ledwie kilku jednak jeden z nich, Tomasz Muszkowski, jest już o krok od przebudzenia.

Postaci

Arkadiusz Korecki

Stary liktor Binah. Kwateruje w Cytadeli od połowy lat siedemdziesiątych, co kilkanaście lat zmieniając swój wygląd i nazwisko. Posiada w Cytadeli kilkudziesięciu żołnierzy gotowych na każde skinienie, plus kilkunastu własnych, fanatycznie wiernych członków służb specjalnych. Przyboczni Koreckiego są mu niezwykle oddani gdyż ukazał im on skrawek swej rzeczywistej mocy i nauczył najprostszych form wpływania na rzeczywistość. Jeśli Korecki lub jego ludzie odnajdą kogoś kto wpadł na trop prawdziwej natury Cytadeli, przez pewien początkowy etap badań będą go po prostu zniechęcać, jeśli zaś poszukiwania zajdą za daleko – nie zawahają się usunąć nieszczęśnika.

Tomasz Muszkowski

Trzydziestoparoletni młody mistyk. Od najmłodszych lat miał wrażenie ze coś jest nie tak z otaczającym go światem. Całe życie starał się zrozumieć ten dysonans w odbieraniu rzeczywistości – odpowiedź dał mu okultyzm. Od kilku miesięcy interesuje się Cytadelą, sprowadzając na siebie uwagę ludzi Koreckiego. Bywa w Cytadeli kilka razy w tygodniu, co przysporzyło mu sympatię Piotra Sareckiego. Muszkowski nie porzuci badań nawet w wypadku zagrożenia życia, gdyż uważa że Cytadela jest kluczem dla dostrzeżenia wielkiej Prawdy, choć sam do końca nie wie czym owa prawda miałaby być. Przez ciągłe przyjmowanie wizji płynących z twierdzy jego Mental Balance jest poważnie naruszone jednak nie daje tego po sobie poznać w najmniejszym stopniu.

Zrozumienie Cytadeli: Poziom 2, ale jest o włos od 3.

Piotr Sarecki

Stary kustosz muzeum w Cytadeli. Początkowy oschły i lodowato uprzejmy, jeśli tylko dostrzeże że ktoś dzieli jego pasję jaką jest kolekcjonowanie wiedzy o Cytadeli może stać się kopalnią informacji. Sam często czuje że twierdza nie jest zwykłym miejscem, jednak nie jest w stanie wyjaśnić cóż dokładnie jest w niej niezwykłego.

Zrozumienie Cytadeli: Poziom 1, jednak Jaźń Twierdzy dba o niego jakby był na poziomie 3.

Dusza Cytadeli

Dusza Cytadeli to swoisty konglomerat tysięcy istnień które znalazły swój koniec w murach twierdzy – polskich patriotów, żołnierzy (polskich, rosyjskich, sowieckich i niemieckich), kryminalistów, przypadkowych cywili uwięzionych w kazamatach za Cara bądź PRL-u, rodzin żołnierzy które zginęły w zamachu na Cytadelę… Jasne jest, że nie Jaźń jako zbiorowość, nie jest zła. Jest szalonym spektrum uczuć, wrażeń i wartości, lecz zło jest raptem jednym z nich. Dusze zamknięte w kamieniach w gruncie rzeczy są wręcz opiekuńcze względem tych którzy okażą im szacunek, zainteresowanie i współczucie. A jako takie odbierają przyjmowanie wizji i badanie przeszłości więźniów zamieszkujących Cytadelę. Kiedy jakaś szczególnie wrażliwa postać będzie zwiedzała Cytadelę, możesz zesłać na nią wizję związaną z przeszłością tego miejsca – zazwyczaj wcielenie się w więźnia, przesłuchiwanego lub skazańca. Wizja taka zapewne wiązać się będzie z dużym wysiłkiem psychofizycznym (czego skutkiem może być np. omdlenie). Kolejne wizje nie przyjdą raczej nieproszone, gracz będzie musiał starać się je wywołać – chociażby przez próby medytacji w Cytadeli. Kolejne wizje będą miały coraz bardziej poważne skutki – część obrażeń z transu może znajdować się na ciele bohater po przebudzeniu, również po dojściu do przytomności gracz może mieć mdłości. Bardzo możliwe że będą też pociągały za sobą utratę Mental Balance. Jaźń Cytadeli może też manifestować się jako głos, a raczej głosy w głowie bohatera. Zazwyczaj jednak bardzo trudno będzie usłyszeć tylko jeden z nich – będą się na siebie nakładać to słabnąć to znów się nasilać, urywać czy też bełkotać.

Ważne jest, żeby BG nie wywoływali kolejnych wizji ot tak sobie, żeby czuli że nie jest to nic przyjemnego –z drugiej strony, wizje i wiedza jaką niosą powinny być pociągające. Według uznania, po kolejnych wizjach i wiadomościach możesz przyznawać BG poziomy zrozumienia Cytadeli (proszę, nie traktuj tego jako kolejnej statystyki – to tylko próba odzwierciedlenia duchowej więzi jaka łączyć będzie gracza z Cytadelą i jej „mieszkańcami”). Ważne tylko by kolejne poziomy nie przychodziły zbyt szybko i łatwo. Prawdopodobnie jeśli bohater będzie na tyle ciekawski i zdesperowany by wywoływać u siebie wizje, to zanim przejdzie na drugi poziom zrozumienia Cytadeli zdobędzie już kilka przypadłości psychicznych.

Zrozumienie Cytadeli:

Poziom 1. Bohater wie że Cytadela cała nasiąkła agonalną męką jej więźniów. Wie też że ma to niemały wpływ wszystko co się w niej dzieje. Posiada też niemałą wiedzę o historii budowli. Czasem może słyszeć głosy wędrując po jej korytarzach. W wypadku gdy postaci na terenie Cytadeli grozi niebezpieczeństwo, Jaźń Cytadeli może dawać jej wskazówki poprzez szepty, głosy czy wizje (oczywiście będzie to „pomoc” w rozumieniu nieco obłąkanych umysłów Jaźni)

Poziom 2. Bohater zdaje sobie sprawę że dusze zmarłych w Cytadeli tkwią w jej murach. Zdaje też sobie sprawę z ich cierpienia. Jest w stanie nawiązać namiastkę kontaktu z Jaźnią (choć niekoniecznie wpłynie to dobrze na jego zdrowie psychiczne). Wie że Cytadelą są zainteresowane jakieś większe siły, a wojsko w niej stacjonujące kryje jakąś tajemnicę. W wypadku zagrożenia na terenie twierdzy, architektura Cytadeli sama będzie się chwilowo i nieznacznie zmieniać na korzyść Bohatera.

Poziom 3. Na tym poziomie Bohater widzi na terenie Cytadeli prawdziwą Rzeczywistość. Zna ukrytą naturę Koreckiego. Zna prawdziwą historię twierdzy z większością jej nadnaturalnych sekretów. Gdy postaci będzie grozić niebezpieczeństwo cała Jaźń i sama Cytadela stanie do jej obrony – Zsyłając na prześladowców straszliwe wizje, zmieniając układ korytarzy.

Jaźń Cytadeli

Karol Levittoux

Wszakże panie Levittoux, nie działałeś sam
Gdy cię pozbawimy snu, wszystko powiesz nam
Miejże rozum Levittoux, próżny jest twój trud
Żadnej strawy nie dać mu, by go złamał głód

Na przesłuchaniu wziął czterysta palek
Konieczny był tu bezpośredni przymus
Śledztwo da skutek, jeśli jest wytrwałe
Bez końca przecież nie może sie trzymać
Zwinięty w szmatę leży sztandar ciała
Szarpie go w strzępy ptaszysko dwugłowe
Krwią przekreślona pleców karta biała
Na niej napis: nie powiem, nie powiem, nie powiem

P. Gintrowski „ Karol Levittoux”

Polak więziony w Cytadeli w 1841 roku. Był założycielem Związku Patriotycznego, organizacji samokształcącej młodych Polaków. Został aresztowany i osadzony w Cytadeli pod zarzutem działalności antyrosyjskiej. Przez kilka miesięcy był poddawany najróżniejszym torturom fizycznym i psychicznym, z długotrwałym pozbawianiem snu i pożywienia włącznie. Mimo dotkliwego śledztwa nie podał przesłuchującym ani jednego nazwiska czy informacji. Po nieudanej próbie ucieczki wzmożono katusze jakim poddawano więźnia. Levittoux, bojąc się że nie wytrzyma przesłuchań i wyda wspólników popełnił samobójstwo przez samospalenie.

Obecnie jest jednym z najsilniejszych głosów w Jaźni Cytadeli. Jest względnie zrównoważony, przychylny Tomaszowi Muszkowskiemu i innym próbującym zbadać tajemnicę Cytadeli. Jest szczególnie aktywny w swej dawnej celi.

Iwan Kutoszew

Iwan Kutoszew był postrachem wszelkiej antycarskiej konspiracji w latach 1863-1895. Jako naczelny śledczy Cytadeli przez ponad 30 lat przesłuchiwał, torturował i łamał najważniejszych więźniów twierdzy. Zazwyczaj z zadziwiająco dobrym skutkiem. Gdy zaczynał swą pracę jeszcze jako młody, ledwie trzydziestodwuletni absolwent carskiej akademii w Piotrogrodzie, był postrachem warszawskich działaczy niepodległościowych. Młody, zapalczywy, nieprzekupny i wykonujący powierzone rozkazy z przesadną dokładnością stał się dla Polaków niepokojącą odmianą od wiecznie pijanych i skorumpowanych rosyjskich inspektorów. Jednak podczas obławy na pewnego rewolucjonistę Iwan otrzymał paskudny postrzał w kolano. To zdarzenie przekreśliło jego perspektywy na przyszłą pracę w terenie, jednak jako jeden z najlepszych z warszawskiego garnizonu został zakwaterowany w Cytadeli. Przydzielono go do grupy przesłuchującej więźniów. Jak na ironię, to właśnie tu kaleki Kutoszew mógł w pełni pokazać na co go stać. Wyciągał z przesłuchiwanych wszystko w rekordowym czasie. Działał profesjonalnie – w zadawaniu innym cierpień nie znajdował przyjemności, traktował je tylko jako środek do zdobycia zeznań. Stosował tortury tylko gdy były potrzebne, jednocześnie nie cofając się przed żadnym okrucieństwem gdy ofiara nie chciała mówić. Szybko stał się legendą. Swą pracę prowadził do ostatnich dni, nawet jako zgarbiony, wychudzony i słaby starzec wzbudzając w więźniach nieopanowany lęk. Jednak pewnego ranka starego Kutoszewa znaleziono martwego w swej kwaterze w Cytadeli. Umarł najzwyczajniej na świecie, jak to starzy ludzie mają w zwyczaju, na zawał.

Jednak, jaźń Iwana, głęboko zżyta z twierdzą natychmiast po śmierci została uwięziona w murach Cytadeli. A na drugiej stronie czekała na niego niemała grupka osób które również znalazły się tu za jego zasługą. Stary śledczy, jako głęboko wierzący prawosławny uznał że znalazł się w piekle. Nie rozumie, czemu chodzą tu ludzie w dziwnych mundurach, tłumy turystów i czemu czasem dostrzega dziwaczne odpryski Prawdziwej Rzeczywistości. Jest święcie przekonany iż trafił tu za jakiś grzech ze swojego życia, a jako iż jego męka wiąże się z jego miejscem wieloletniej „pracy” – jest pewien że został ukarany za przewinę związaną z służbą w twierdzy. Wie, że w jego zachowaniu nie było generalnie nic nagannego – wykonywał rozkazy, tropił wrogów Cara i Ojczyzny, a nieraz wiadomości wyciągnięte na przesłuchaniu ratowały czyjeś życie. Samych tortur nie uznaje za nic złego. Był też gorliwych chrześcijaninem, nie opuszczał żadnych świąt ani cerkiewnych kazań. Sądzi więc że musiał dokonać jakiegoś uchybienia lub straszliwej krzywdy podczas przesłuchań. Wtopił się więc w ściany swej dawnej Sali przesłuchań i na nowo przeżywa wszystkie przesłuchania jakich dokonał. Raz za razem. Jego wizja jest tak silna że może niechcący wciągnąć w nią co wrażliwsze osoby przebywające w katowni. Podczas tych wizji można usłyszeć komentarze samego Kutoszewa, dobiegające jakby skądś spoza widzenia.

Joanna i Krzysztof Milewscy

Gdy Jan Milewski wraz z awansem na stopień oficerski po wojnie z bolszewikami w 1920 roku dostał możność przeprowadzenia się z rodziną do kwater znajdujących się na terenie Cytadeli nie posiadał się ze szczęścia. Apartamenty te, choć może nie szczególnie luksusowe, pozwalałyby spędzać Janowi (który często pracował w twierdzy do późnych godzin nocnych) więcej czasu ze swą młodą żoną Joanną i malutkim Krzysiem. Świeżo mianowany oficer nie wiedział jednak że przeprowadzka ta będzie przyczyną największej tragedii jego życia.

Podczas wybuchu Cytadeli w 1923 roku zginęło wiele osób… lecz niewielu wojskowych. Większość ofiar należała do rodzin oficerów i cywilnych pracowników Cytadeli. Wśród nich była Joanna Milewska i sześcioletni wtedy Krzysztof. Śmierć była tak gwałtowna że początkowo zdezorientowana Joanna nie wiedziała co się dzieje. Gdy jednak zdała sobie sytuacje ze swojego położenia, straciła zmysły. Walnie przyczyniła się to tego również bliskość i jednoczesna nieosiągalność ukochanego męża. Obecnie ten aspekt Cytadeli jest apatyczny, bierny i prawie zupełnie zapomniał ludzkiej mowy. Jedyna forma jej komunikacji z otoczeniem to przesyłanie bardzo silnych uczuć, co wpływa zazwyczaj negatywnie na zdrowie psychiczne celów.

Mały Krzyś z kolei dziwnym trafem osiągnął przez ostatnie osiemdziesiąt lat pewną dojrzałość umysłową. Wie dużo o wszystkim co dzieje się w Cytadeli – zarówno na planie doczesnym jak i wewnątrz Jaźni. Zawsze jednak przebywa w pobliżu matki, przez co często wysyłane przez tę dwójkę informacje nakładają się na siebie.

Władysław Hibner

Komunistyczny terrorysta, podczas nieudanej próby zamachu na policyjnego agenta w 1925 roku zabił, wraz ze wspólnikami, kilkoro cywilów (m.in. młodego studenta oraz matkę z dzieckiem) strzelając w tłum podczas ucieczki. Był fanatykiem wierzącym, że cel uświęca środki, jednocześnie nie stronił od zwykłego bandytyzmu aby zdobyć środki na swą „walkę”. Został złapany, osadzony w Cytadeli i krótko potem w niej stracony.

Obecnie jest jednym z najbardziej psychopatycznych umysłów w Jaźni Cytadeli. Zdarza mu się uporczywie nękać i wchłaniać inne aspekty Jaźni. Jest przekonany o beznadziejności własnego położenia, więc żeby je sobie urozmaicić wywołuje jak największy chaos w twierdzy. Uwielbia męczyć przebywających w niej ludzi absurdalnymi wizjami pełnymi okrucieństwa. Za jego sprawą, na przestrzeni lat, już kilku żołnierzy stacjonujących w Cytadeli popełniło samobójstwo.

Dietrich von Kniprode

Dietrich był jednym z najlepszych oficerów SS w Generalnej Guberni. Był młody, ambitny, inteligentny i jednocześnie głęboko wierzył w idee III Rzeszy. Arystokratyczne pochodzenia i typowo „aryjski” wygląd ułatwił mu karierę i zręcznie przysłonił drobne potknięcia i łapówki. Niczym dziwnym nie było więc, że otrzymał nominację na głównodowodzącego Cytadelą. Służba była nadzwyczaj wygodna, bezpieczna i niewymagająca aż do momentu gdy w czterdziestym pierwszym roku przysłano do twierdzy ekipę badawczą złożoną z przedstawicieli organizacji Thule i Ahnenerbe. Członkowie komisji badawczej posiadali szerokie uprawnienia podpisane osobiście przez Himmlera, z których nie wahali się korzystać co niezwykle działało Dietrichowi na nerwy. Przez kolejne trzy lata znosił włóczących się po Cytadeli tajemniczych gości, którzy ani razu nie wyjaśnili celu swej wizyty, zasłaniając się tajemnicą i dobrem narodowym. Frustracja Kniproda osiągnęła szczyt gdy pod koniec czterdziestego czwartego roku zakazano mu wyjazdu z Warszawy i oddano zupełnie pod rozkazy przyjezdnych badaczy. Gdy Rosjanie w styczniu wkraczali do miasta, a garnizonowi nakazano pozostanie w warowni, wybuchł bunt. Dietrich zamknął się na kilka godzin w gabinecie rozważając sytuacje, po czym z ciężkim sercem wypuścił buntowników zaś sam, z kilkunastoma najwierniejszymi ludźmi i badaczami, pozostał w Cytadeli. Gdy sytuacja stała się krytyczna otrzymał rozkaz zejścia wraz z pozostałymi w twierdzy żołnierzami do kazamat. Tam Ulrich Treitzmann, przewodniczący grupy „naukowców”, wyłożył mu iż osiągnął to, nad czym pracował od lat. Wie jak otworzyć Cytadelę która jest przejściem do innego świata i ich jedyną szansą na ewentualną ucieczkę. Dietrich oczywiście uznał go za szaleńca, ale odgłosy walk dookoła twierdzy przekonały go, że nie ma już nic do stracenia. W podziemiach zebrali się wszyscy naziści w Twierdzy. Stanęli w dziwacznej, nieregularnej figurze geometrycznej wyrysowanej przez Ulricha i po czym Treitzmann i jego towarzysze rozpoczęli dziwaczny zaśpiew. Powietrze zaczęło falować niczym podczas upalnego dnia, a Kniprode stracił przytomność.

Obudził się już jako element Cytadeli, przenikając przez jej zimne mury i płynnie łącząc się z innymi zamieszkującymi ją bytami. Jednocześnie jest obsesyjnie pewien, że żyje, zaś rytuał który odprawił Treitzmann uwięziły go w kamieniach Twierdzy. Nie wie co stało się z pozostałymi biorącymi udział w rytuale, dusze części z nich rozpłynęły się bez echa w jaźni Cytadeli, kilku pozostałych zachowały szczątkową osobowość, zaś po jeszcze innych nie znalazł śladu. Dietrich zdaje sobie sprawę z upływu czasu, jednocześnie nie jest jednak zainteresowany żywymi przebywającymi w warowni, chyba że ci są obdarzeni talentem okultystycznym. W takim wypadku chętnie nawiązuje z nimi kontakt, dzieli się skąpo informacjami i próbuje zmanipulować wykorzystując do własnych celów, chcąc wrócić do życia (jest święcie przekonany że to możliwe). Porozumiewa się z Tomaszem Muszkowskim.

Alicja Dziedzic

Alicja była jedną z niewielu mieszkanek Warszawy która została w niej po Powstaniu.. Większość jej rodziny zginęła zabita przez Niemców, ona sama nieszczególnie miała się gdzie podziać. Mieszkała wśród ruin, żywiła się byle czym, ubierała się w to co znalazła wśród gruzów. Wegetowała tak do momentu wkroczenia Rosjan – wraz z nimi przyszło nieznaczne polepszenie standardów życia Warszawiaków. Traumatyczne przeżycia Alicji nie zdołały jednak odcisnąć piętna na jej urodzie. Po zakończeniu wojny dostrzegli to rosyjscy bojcy wracający spod Berlina, dla których Warszawa była przystankiem w drodze do domu. Gdy dziewczyna zlekceważyła zaczepki pijanego sołdata została przemocą zaciągnięta do Cytadeli, gdzie żołnierze mieli tymczasową placówkę. Tam została wielokrotnie wykorzystana do zaspokojenia naturalnych popędów bohaterów. Gdy rano Rosjanie wytrzeźwieli i zdali sobie sprawę z tego co może ich czekać, gdy dziewczyna poskarży się dowództwu próbowali udobruchać ją pieniędzmi i darami uszabrowanymi w Berlinie. Jednak Alicja nie przystała na to, co stało się przyczynkiem dla jej zabójstwa i porzucenia zwłok przy zboczu Cytadeli.

Ten aspekt Jaźni jest przepełniony wściekłością. Szczególna niechęcią darzy mężczyzn ze wskazaniem na Niemców i Rosjan. Jeśli jaki mężczyzna spróbuje poddać się medytacji, nawiązać kontakt z jaźnią Cytadeli lub (w wypadku co wrażliwszych) po prostu zbytnio się zamyśli, może zostać uderzony silnym ładunkiem negatywnych emocji i pełnych przemocy scen gwałtu i morderstwa. W wypadku wymienionych wyżej nacji może to nastąpić nawet bez spełnienia powyższych warunków. Alicja nie jest przyjaznym aspektem, nie interesuje jej też nic innego poza jej krzywdą wiec raczej nie przekaże zbyt przydatnych informacji.

Michał Giżycki

Michał od najmłodszych lat był wrażliwym dzieckiem. Gdy jako mały chłopiec wychowywał się w szarej PRLowskiej rzeczywistości, w małej wsi pod Warszawą, wymyślał rzesze niewidzialnych przyjaciół i opowiadał swym rodzicom o widzianych wszędzie wróżkach. Gdy dojrzewał, jego wrażliwość przerodziła się w poważną zawadę. Prześladowany i wyśmiewany z powodu swej zniewieściałości młodzieniec coraz bardziej zamykał się w swym wewnętrznym świecie i tonął w kolejnych tomikach wierszy. Jednak gdy po Giżyckiego upomniała się Ojczyzna, rzucił w kąt książki i chwycił za karabin. Niestety armia okazała się inna niż romantyczne rojenia Michała, jednak ten nie zniechęcił się, sądząc że zepsucie i chamstwo panuje tylko wśród żołnierzy poborowych. Został żołnierzem zawodowym i w krótkim czasie dostał przydział do Cytadeli.

To właśnie zbytnia wrażliwość zgubiła Michała i przyczyniła się do tego że „otworzył się” na Jaźń Cytadeli. Już po kilku dniach młody żołnierz przeżył pierwsze wizje. Nawiązał szczątkowy kontakt z kilkoma bytami i próbował, niczym w starych wiejskich opowieściach, przywrócić im spokój modlitwą. Jednak gdy nie przyniosło to skutków, Giżycki jeszcze głębiej wszedł w istotę twierdzy. Skutkiem tego przez kilka sekund zobaczył prawdziwą naturę prawdziwego władcy Cytadeli, znanego dziś jako Arkadiusz Korecki. To wystarczyło by załamać i tak już kruchą psychikę Michała. Młody żołnierz odebrał sobie życie strzałem z służbowego pistoletu. Nie wiedział, że to co miało być wyzwoleniem stało się dopiero początkiem jego męki.

Michał po nieszczęsnym strzale przez chwilę nie wiedział co się z nim dzieje. Znajdował się w miejscu gdzie popełnił samobójstwo… ale przecież chyba nie tak wyglądają zaświaty! Po jakimś czasie dopiero zauważył że myśli, które go wypełniają nie zawsze są jego, a przejmujący chłód który czuje – to lodowate zimno kamieni z których wzniesiono Cytadelę. Gdy Giżycki odkrył że stał się częścią warszawskiej twierdzy, jego i tak już poszarpana psychika rozsypała się doszczętnie. Obecnie jest jedną z najbardziej obłąkanych części jaźni Twierdzy. Większość czasu spędza ukrywając się przed tym co podróżuje przez Cytadelę w Prawdziwej Rzeczywistości, mimo iż wie że stworzenia te nie widzą go lub też nie mogą skrzywdzić. Boi się ich niezwykle. Jeśli jeden z graczy znajdzie się w jednym pomieszczeniu z istotą z Rzeczywistości, może usłyszeć w swej głowie bełkotliwe i bolesne ostrzeżenie od Michała. Część jaźni, jaką stanowi Giżycki, najmocniej związana jest z obrzeżami Cytadeli które kiedyś patrolował.

Przypis do Zewu CthulhuChroń się przed tą wiedzą, czyli Cytadela na straży bluźnierstwa:

Nie podlega wątpliwości, że cytadela od początku swego istnienia była obiektem militarnym i przez to ściśle związanym z armią. Dziwić może natomiast, że nawet kiedy jej funkcja militarna przestała mieć jakiekolwiek znaczenie, obiekt ten nadal znajduje się w jurysdykcji wojskowej... Czy jest to kontynuacja polityki utajnienia rzeczywistego przeznaczenia obiektu? Jeśli tak, to co może być na tyle tajne, czy nawet niebezpieczne, że po dziś dzień jest kontrolowane lub może strzeżone przez wojsko?

Można przyjąć, że przesłuchania odbywające się w celach cytadeli dotyczyły tajemniczego kultu... Można również przyjąć, że car próbował w ten sposób pojąć jego tajemnice dla zwiększenia swej władzy. Czy nie jest to jednak rozwiązanie aż nazbyt sztampowe? Czy nie ciekawiej założyć, że przesłuchania miały raczej na celu stworzyć linię obrony dla caratu, który próbował przecież stworzyć totalitarną władzę świecką jak i kościelną? Jeśli tak, to jakiego przeklętego bóstwa musiał dotyczyć owy kult, skoro wywoływał tak potężny strach we władcy Trzeciego Rzymu?

Patrząc przez ten pryzmat, nowego światła nabiera przejęcie Cytadeli przez SS w czasie II wojny światowej. Hitlerowskie Niemcy znane były ze swego zamiłowania do okultyzmu, stąd wydaje się oczywiste, że działania "wywiadowcze" były kontynuowane przez III Rzeszę.

Po wojnie władze PRLu działając w duchu zeświecczenia państwa i władzy zapewne utajniły wszystkie zebrane przez poprzedników świadectwa istnienia na ziemiach polskich kultu Przedwiecznych. Jednakowoż po przewrocie systemowym zmiany ustrojowe wymogły częściowe udostępnienie cytadeli cywilom, co może uprości Badaczom dotarcie do przerażającej prawdy.

Czy uda im się dowiedzieć, jakiego bluźnierstwa skrytego w historii naszego kraju obawiali się carowie? Czy udowodnią, że III Rzesza chciała wykorzystać zebraną wiedzę, by odwrócić losy wojny? Dlaczego władze realnego socjalizmu uczyniły z Cytadeli swoje archiwum? I w końcu, dlaczego do dziś historyczne dowody kultu są w posiadaniu armii?

Rozstrzygnięcie tych zagadek pozostawiam w rękach Badaczy i Strażników.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeremiah Covenant
   
Ocena:
0
Świetny artykuł. Nie prowadzę Kultu, znam go mocno pobieżnie, tym niemniej, "Cytadela" aż kipi od ciekawych pomysłów na wykorzystanie. Gratuluję.
01-11-2007 17:58
644

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Hehe, drugi tekst oparty na tej piosence na polterze :)
02-11-2007 11:45
E$
   
Ocena:
0
Co jak, co, ale na Kulcie moglibyscie sobie chlopaki z redakcji darować uprawianie kółka wzajemnej adoracji [że tak zarymuję].

Ni to fajne, ni profesjonalne.

:*

baj de łej z innej beczki:

"Here in China there aren’t many whites I can talk to or share my sexual fantasies with. I get very horny when someone talks dirty to me."

Takie stronki linkuje serwis? :) ladnie :)



03-11-2007 12:02
kaduceusz
   
Ocena:
0
> Ni to fajne, ni profesjonalne.

Och, czyżby? Najbardziej niefajnie jest kogoś pochwalić, co? Czyste chamstwo.
25-01-2008 14:55
~nikipol

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
w latach 96/98 sluzylem w jednostce wojskowej znajdujacej sie w cytadeli a do tej pory po zakonczeniu sluzby wojskowej jestem pracownikiem cywilnym i poza faktami historycznymi zawartymi w tym opisie nie jestem w stanie potwierdzic tych rewelacji a nawet jestem sklonny by sie w glos z tego smiac :D
21-09-2009 00:55
~czacha

Użytkownik niezarejestrowany
    o jaki żal
Ocena:
0
jak to zaczęłam czytać to myślałam że się zesram ze śmiechu...
XD
o jaki mi żallll tego czegoś
...
wgl to co to jest i kto to napisał? jak ja bym miała cos takiego wysłać na jakąś stronkę w necie to bym takicha głupot nie pisała...
oki
ŻALL
i tyle
dla cb strona internetowa to jest ( www.ogarnijsie.pl )\
20-10-2010 20:15

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.